niedziela, 24 marca 2013

Prawo zemsty *****

Zemsta to niezwykle filmowy temat. Od razu pięknie maluje nam konflikt, wiemy kto jest kim, wiemy komu o co chodzi, i mimo że uwieczniana na filmowej kliszy, czy odgrywana na deskach teatralnych już na tysiące możliwych sposobów, zawsze wzbudza emocje. Każdy z nas był w życiu skrzywdzony, każdy z nas odczuwał chęć rewanżu, każdy potrafi przynajmniej w jakiejś części wczuć się w emocje bohatera, którego spotkała krzywda.

Autorzy "Prawa zemsty" nie zwlekają ani chwili z zawiązaniem akcji. Clyde Shelton (Gerard Butler) spędza spokojny wieczór z rodziną. Trochę majsterkuje, jego córeczka kończy kolejny ręcznie zrobiony naszyjnik, w oddali słychać krzątająca się żonę, ktoś dzwoni do drzwi. Czekają chyba na zamówienie na wynos, bo Clyde bez wahania otwiera je, lecz nim zda sobie sprawę z tego co się dzieje, będzie już leżał oszołomiony i skrępowany na ziemi, a bandyci po zrabowaniu tego co się da, na jego oczach zgwałcą i zabiją jego żonę i córkę. Obaj zostaną później schwytani i postawieni przed wymiarem sprawiedliwości, jednak ku rozpaczy Clyde'a, prokurator-karierowicz, dbający jedynie o statystykę skazań Nick Rice (Jamie Foxx) zdecyduje się pójść na układ i to z tym bandytą, którego Clyde wini za tragiczną śmierć swoich bliskich. Gdy stając przed dziennikarzami, Nick Rice ściska rękę mordercy, w oddali, w bramie majaczy sylwetka Clyde'a i wiemy już, że ta historia się tak nie skończy.

Polski tłumacz jak zwykle wiedział lepiej od autora jaki powinien być tytuł filmu. Choć ciężko dyskutować, że jest to historia zemsty, to jednak istotne jest to, na kim bohater chce tej zemsty dokonać. "Law abiding citizen" (w wolnym tłumaczeniu "Praworządny obywatel"). Clyde nie chce mścić się tylko na mordercach. Czuje, że zawiódł go system. System, który jak się później dowiemy, chronił i w który wierzył. Jakkolwiek jest to film typowo gatunkowy, to "Prawo zemsty" porusza ważne i w naszym kraju bardzo aktualne tematy społeczne. Prawo jest tak dobre jak urzędnicy, którzy mają je egzekwować. W momencie, gdy nie grożą im praktycznie żadne realne konsekwencje, własne ego, małe interesy, układziki biorą górę nad obowiązkiem służby społeczeństwu i rodzą się wypaczenia. "Ale oni zabili małą dziewczynkę" mówi przełożony Nicka, gdy słyszy, że ten zdecydował się pójść na ugodę, ten jednak upiera się, że nie może ryzykować procesu. Clyde wie, że sprawiedliwość nie została wymierzona, że winny śmierci i cierpienia jego najbliższych wkrótce znajdzie się na wolności i czuje się w obowiązku działać.

Tak jak pisałem we wstępie, żadnemu z nas nieobce jest uczucie pokrzywdzenia i szalenie łatwo w tego typu filmach identyfikujemy się z bohaterem. Starotestamentowa zasada, z którą myślę podświadomie większość z nas się pewnie zgadza, "oko za oko" dokładnie definiuje skalę dozwolonej zemsty - nie mniejsza, nie większa ale równa winie. Myślę, że ciekawym zabiegiem autorów jest to, że Clyde jak się jednak okaże nie jest do końca zwykłym obywatelem i skala jego zemsty wystawi na próbę tę identyfikację.

Film Garego Graya pozostaje jednak przede wszystkim świetnym kinem gatunkowym. Gerard Butler i Jamie Foxx kreują przekonujące kreacje adwersarzy. Historia nigdy nie spuszcza nogi z pedału gazu, oferując raz po raz zaskakujące zwroty akcji, a jej konstrukcja sprawia, że niewiele osób będzie potrafiło ją śledzić z chłodną obojętnością. Będąc trochę senny w sobotni wieczór szukałem czegoś, co nie pozwoli mi usnąć. "Prawo zemsty" więcej niż spełniło pokładane nadzieje. Jak dla mnie jeden z lepszych dreszczowców ostatnich lat.



1 komentarz:

  1. Świetny thriller, kiedy mam ochotę obejrzeć film w takim gatunku, liczę właśnie na taki poziom adrenaliny i emocji.

    OdpowiedzUsuń